Wykonanie:
Mieszamy wszystkie składniki i pieczemy naleśniki na gorącej patelni. Następnie mieszamy ser biały z łyżką cukru pudru, rozsmarujemy go na wierzchu naleśników. Na końcu układamy truskawki.
Nadszedł ten upragniony moment------> KONIEC SESJI. Można odłożyć i głęboko schować wszystkie notatki, zeszyty i książki. Koniec z nieprzespanymi nocami i morzem wypitych kaw! Przyszedł czas na spokojny sen i dobrą zabawę. Dzisiaj nareszcie wracam do domu! Długo mnie tam nie było i stęskniłam się za moimi bliskimi. Szykuje się kilka wielkich okazji do świętowania, jedna z nich już jutro: obrona pracy magisterskiej mojej siostry--> trzymajcie razem ze mną za nią kciuki! Ale z Krakowem nie żegnam się na razie na długo. Za tydzień wracam wraz z grupą zakręconych ludków:)
Wyjeżdżając trzeba opróżnić lodówkę! Dużo w niej nie mam, ale na II śniadanie coś się znajdzie:)
Wybór (jeśli można tak powiedzieć) padł na sałatkę warzywną- a w zasadzie ziemniaczaną i kanapki oraz pół szklanki soku marchewkowego- to chyba niezłe połączenie?:)
Wykonanie sałatki:
W jednym dużym garnku ugotowałam marchewkę, ziemniaki, seler, pietruszkę i jajka (które wyciagnęłam szybciej niż warzywa). Wszystkie warzywa pokroiłam w kostkę, podobnie jak jajka, dodałam kukurydzę i wymieszałam z jogurtem i majonezem.
Moje preferencje muzyczne zmieniają się jak pogoda! Od kilku dni króluje u mnie Louis Armstrong. Nic dodać nic ująć.....
Dzisiaj jest idealnie- świeci słońce i wieje wiatr! Szykuje się piękny dzień:) Przed mną ostatni egzamin, który nie będzie należał do przyjemności, a później mam nadzieję wakacje.
Do śniadania wykorzystała:
Składniki:
- dwie garści sałaty z opakowania Vital fresh (mieszanka sałat z rukolą)
- 1/2 pomidora
- kawałek ogórka
- kawałek papryki
- dwie garści makaronu (świderki, rurki, wstążki- jak macie taki będzie dobry)
- 1/4 kostki sera feta
- 1/2 mozzarelli
- łyżka oleju
- przyprawy
- dwie łyżki słonecznika
Wykonanie:
Sałatę mieszamy z pokrojonymi warzywami (pomidorem, ogórkiem, papryką) ugotowanym makaronem i pokrojonymi w kostkę serami. Całość polewamy olejem doprawiamy do smaku (pieprz, sól, zioła prowansalskie) i posypujemy słonecznikiem.
Sesja zawładnęła moim życiem... najpierw masowe komunikowanie, statystyka, makro i znowu statystyka. Wstyd mi, że tak długo tu nie zaglądałam :/ Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni taki okres.
A tym czasem zdradzę Wam, co takiego jadłam na II śniadanie, będę jeść na obiad i kolację. Tak, ostatnimi czasy (od mniej więcej tygodnia) moje żywienie ogranicza się do szybkich, prostych potraw, dzięki czemu mam więcej czasu na naukę, a przynajmniej udawanie że się uczę!
Dzisiaj umyślałam sobie bardzo prostą sałatkę- na jej widok koleżanka stwierdziła, że wygląda jak z McDonalda ;P nie wiem czy to dobrze czy źle
Składniki:
- 7 liści sałaty masłowej
- 1 pomidor
- 1/2 ogórka
- kawałek papyki
- średniej wielkości kotlet z piersi z kurczaka (znalazłam w zamrażalniku)
- łyżka olejku
- sos sałatkowy
Wykonanie:
Umyte liście sałaty rwiemy na kawałki, dodajemy pokrojonego pomidora, ogórka i paprykę. Na patelni odgrzewamy kotleta na patelni, kroimy na kawałki i dodajemy do warzyw. Wszystko razem mieszamy i polewamy sosem sałatkowym z saszetki połączonym z olejem.
Przy niedzieli nie może zabraknąć słodkości:) W tym tygodniu do kawy zajadać będziemy się ciastem marchewkowym, na które przepis znalazła TUTAJ:) Śmiało mogę Wam go polecić, gdyż przepis nie jest trudny do wykonania. Po wyciągnięciu ciasta z piekarnika zapachniało w całym domu!
Ubijamy jajka z cukrem, stopniowo dodajemy przesianą i zmieszaną z proszkiem do pieczenia, sodą i cynamonem mąkę. Na końcu wlewamy olej oraz wsypujemy marchewkę. Ciasto wykładamy na natłuszczonej i posypanej bułką tartą formie. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 st. przez 60 min.
Doczekałam się słońca za oknem! Można by powiedzieć nareszcie. Najgorsze jest jednak to, że z pięknej pogody nie skorzystam, bo mój weekend spędzę przed książkami ucząc się do egzaminów. Sesja is coming , siejąc popłoch wśród biednych studentów. I jak żyć?! :)
Jedyne, co mogę teraz zrobić to zażyć porządną dawkę witamin (stąd tyle warzyw na moim talerzu) i zasiąść do książek, może przeżyję:)
Czwarty dzień tygodnia zwiastuje, że jeszcze jeden dzień i będzie dwa dni wolnego! Dlatego, aby uczcić zbliżający się weekend (bliżej do niego niż dalej) proponuję omlet z pomidorem i bazylią:) Składniki:
- 2 jajka
- 1/2 pomidora
- 1/2 cebuli
- 2 łyżki mleka
- 2 łyżki wody
- 4 plastry szynki (lub innej wędliny, którą posiadamy w lodówce)
- 3 listki bazylii
Wykonanie:
Na patelni podsmażamy cebulę i wędlinę, pod koniec dorzucamy pomidora. Do miseczki wbijamy jajka, dodajemy pokrojoną bazylię, mleko i wodę i bardzo dokładnie ubijamy. Im lepiej wymieszamy składniki, tym omlet będzie bardziej puszysty. Jajka wlewamy na patelnię czekamy aż dno się zetnie. Przykrywamy patelnię i zostawiamy ok. 5min.
Dzisiaj na talerzu pojawi się u mnie pieczone udko z kaszą i mieszanką sałat. Zdrowo, smacznie i kolorowo (przynajmniej na talerzu). Składniki:
- udko z kurczaka
- 6 liści sałaty (3 czerwonej i 3 zielonej)
- 3 łyżki jogurtu naturalnego
- garść kaszy jęczmiennej
- przyprawa do kurczaka
- sos jogurtowo-czosnkowy (do sałatek)
- 3 łyżki oleju
Wykonanie:
Umyte udko posypujemy przyprawą do kurczaka, polewamy olejem i kładziemy na blaszce wyłożonej sreberkiem. Wkładamy blaszkę do piekarnika rozgrzanego do 180 st i pieczemy przez 20 min. Kasze gotujemy na małym ogniu przez 7 min. Po wyłączeniu kuchenki zostawiamy ją pod przykryciem, aby "doszła". Liście sałaty rwiemy na kawałki i polewamy jogurtem zmieszanym z sosem sałatkowym.
Wykonanie:
Tuńczyka mieszamy z pokrojonym w kostkę jajkiem i ogórkiem, kukurydzą oraz ugotowanym makaronem. Doprawiamy do smaku i polewamy jogurtem naturalnym.
Nadeszła sobota! Piękna, słoneczna sobota:)
Aż chce się wybiec z domu z okrzykiem: NARESZCIE!
Taki mały, niewinny żart. Pogoda jak przez ostatnie dni nie dopisuje. Deszcz, wiatr i ciemne chmury- to właśnie widzę zza okna i wcale nie chce się wybiegać z domu;/
Ale to wszystko nieważne, bo dzisiaj przyjeżdżają do nas ważni goście. Od rana wszyscy krzątają się po domu. Nastąpił przydział zadań i nikt nikomu nie wchodzi w paradę. Ja jak zawsze odpowiadam za coś słodkiego. Jeszcze przed weekendem wiedziałam, że koniecznie muszę zrobić czekoladowe muffiny z truskawkami. Zażądała ich moja siostra, która wie co dobre:)
Składniki:
- 1 margaryna
- pół szklanki mleka/wody
- do 2 szklanek cukru (zależy od indywidualnych preferencji)
- 4 łyżki kakao
- 2 szklanki mąki
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 4 jajka
- tabliczka mlecznej czekolady
- 10 dag truskawek
Wykonanie:
Margarynę rozpuszczamy z mlekiem, cukrem i kakao. Dokładnie mieszamy i odstawiamy do wystudzenia. Gdy już masa wystygnie dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i żółtka. Wszystko miksujemy. Na końcu bardzo delikatnie łączymy uzyskaną masę z pianą, ubitą z białek.
Przed pieczeniem nagrzewamy piec do 200 st. Wyciągamy foremki na muffiny, wkładamy do nich papilotki i wypełniamy do połowy masą. Wrzucamy kawałek truskawki i przykrywamy łyżką masy. Wypełnione foremki pieczemy w temperaturze 180 st, przez 35 min.
Kiedy będziemy mieli wszystkie muffiny, dekorujemy je czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej.
Ciekawe czy będzie smakowało gościom? O domowników nie muszę się martwić, bo nie mogli się oprzeć i już spałaszowali kilka babeczek:)